Rezydencja Czwarta. Anna Steller.
MERITUM! Wszystko kręci się w okół sceny, bytu na niej, prawdy, każdy chce prawdy, nie lubi kiedy się go 'oszukuje'. Tyle razy słyszysz przecież o kłamstwie, że wymyślone, niedobre itd... a wtedy boli, rzeczywiście boli i psuje flaki.
Coś chciało się wyrwać z tego chłopaka, którego zobaczyłyśmy po jednym z przedstawień obejrzanych w chatce żaka. Fascynacja zaprowadziła nas na ławeczkę naprzeciw śledzonej postaci, usiadałyśmy. Nie mogłyśmy się zatrzymać, przestrzeń pomiędzy nami z minuty na minutę wypełnia się pytaniami, próbą jakiejś koszmarnej definicji jaką chciałyśmy znaleźć. Czułyśmy, że osoba przed nami posiada korzenie kosmiczne, chłonąc jednocześnie to spotkanie nie umówione, nie proszone. Spektakl na klombie obok Marii Curie Skłodowskiej.
Powiedział, że wystąpił w filmie z dobrego serca. Jest z nami - uwieczniony, bliski, najprawdziwszy!
Mamy już środę za dwa dni koniec rezydencji Ani. Nie wiem co jeszcze może się wydarzyć, mam wrażenie że ten wyjazd stał się pewnego rodzaju kwintesencją. Punktem, który teraz należałoby przemyśleć i odespać. Mózg naładowany bodźcami nie daje odpocząć ciału dyktując ciągłą czujność. Dziękuje Aniu za ten czas! Już chcę Twojego solo! czekam na nie bardzo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz